Zachowam Cię już w sercu na zawsze.
Ja, Magdalena, biorę sobie Ciebie, Michale, za męża
I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący i Wszyscy Święci.
Ja, Michał, biorę sobie Ciebie, Magdaleno, za żonę
I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący i Wszyscy Święci.
Wszyscy obecni na ceremonii ocierali łzy wzruszenia, szczególnie matki obojga Młodych. Piotrek i Amelia, świadkowie, posłali sobie nawzajem przyjazne uśmiechy, wyraźnie zadowoleni, że tych dwoje wreszcie zrozumiało, że ich drogi do końca życia będą się przeplatać. Byli szczęśliwi, że im się udało, że w końcu ujrzeli swoją miłość. Miłość, która wodziła ich za nosy przez tyle pięknych lat, które były światłe dla Pary Młodej, mimo wzlotów i upadków. Byli sobie wierni, czekali na siebie, nawet o tym nie wiedząc. Podświadomość była silniejsza niż zdrowy rozsądek. Kochali się, ale próbowali oszukiwać przede wszystkim samych siebie. Całe szczęście im się to nie udało. Dzisiejszego, ciepłego, wakacyjnego dnia połączyli się małżeńskim węzłem, patrząc sobie głęboko w oczy i ściskając się za ręce.
Pocałunek nowożeńców wydawał się nie mieć końca. Wzbudził wiwat i radość zebranych. Po uroczystej Mszy świętej całe zebrane towarzystwo wyszło przed kościół, by złożyć życzenia dwójce zaczynającej nowe, wspólne życie i obsypać ich ryżem i drobniakami, wróżąc jak najlepszy początek legalnego związku.
Para Młoda wyszła na końcu.
Ona, w olśniewającej białej sukni z koronkowym gorsetem i fikuśnymi wzorami na wierzchniej warstwie wyszytymi srebrzystą nicią. Na jej odkryte plecy lekko spadał cudownie ozdobiony welon, który wypływał spod jej wysoko upiętych blond włosów.
On, w ciemnym garniturze, z muchą na jej życzenie i koszuli z ciemnymi wstawkami i guzikami, by ładnie się komponowały. Kwiatek w jego butonierce idealnie pasował do tych, które były w jej bukieciku i włosach.
Wszystko było idealne. Czas, pogoda, ich wygląd, dobór gości i świadków. Wszystko się zgadzało. Nic nie było oddane przypadkowi.
Otrzymali falę życzeń, prezentów, wina, uścisków i buziaków. Z uśmiechem dziękowali wszystkim, nie z obowiązku, lecz z pełni serca, bo dla ich obojgu to miało wielkie znaczenie. Każde zaproszenie było doskonale zaplanowane. Każda z tych osób wniosła coś do ich życia, zajmowała w nim czołowe miejsce. Szczególne miejsce miały dwa osobniki, żeński i męski, które były świadkami tego arcyważnego zdarzenia. Chcąc, nie chcąc, to dzięki tej dwójce Lena i Michał wreszcie pojęli, że są dla siebie stworzeni. Znali się, jak dwa łyse konie, a Amelia o tym doskonale wiedziała, ale jednak podjęła próbę pomocy przyjaciółce, która chciała zakochać się w kimś, przy kim nie będzie się zastanawiać, czy da radę przyjaźnić się z kimś i równocześnie kochać tą osobę. Takim osobnikiem miał być Piotrek, ale Pan Bóg znów pokrzyżował plany tym na dole. Znów namieszał i wymieszał. Wymieszał małżeństwo.
- Życzę Wam wszystkiego, co najlepsze na nowej drodze życia. Miłości, lojalności, wiary i braku monotonii. Żebyście zawsze się kochali tak, jak dziś. Gromadki dzieci - tu środkowy puścił oko do kolegi z branży - i dostatku każdego dnia. Tego materialnego, jak i duchowego. Mnóżcie się i kochajcie! - objął obojgu i uronił pojedynczą łzę.
- Dziękujemy, Wodzireju - zaśmiał się drugi z siatkarzy. - Widzę, że niedługo kolejna impreza - wskazał na splecione palce świadków.
- Zobaczymy - odparła brunetka w granatowej sukience, pociągając za krawat partnera w tym samym kolorze.
- Podobno to miał być mój ideał faceta - zachichotała Panna Młoda, zauważając ich połączone dłonie.
- No właśnie, czym ty się w końcu sugerowałaś? - domagał się wyjaśnień środkowy bloku.
- Musimy teraz o tym rozmawiać? Młodzi, chyba nie chcecie się spóźnić na własne wesele?
- Znowu odwraca kota ogonem - mruknął dwumetrowiec, po czym dostał w prezencie łokieć między żebra.
- Uśmiechaj się i wszystko będzie dobrze - poklepał go po ramieniu drugi siatkarz i ruszyli do limuzyny.
Od autora:
JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ EPILOG TO SKOMENTUJ. CHCĘ ZOBACZYĆ ILE OSÓB CZYTAŁO MOJE WYPOCINY.
To jest już koniec! Nie ma już nic! Jesteśmy wolni! Możemy iść!
To jest już koniec! Nie ma już nic! Jesteśmy wolni! Możemy iść!
Tylko nie uciekajcie na długo, niebawem (jeszcze nie znam dokładnej daty) widzimy się na opowiadaniu o Andersonie. Kto jeszcze nie zajrzał - zapraszam! <KLIK>
Mam nadzieję, że się Wam spodoba i że skomentujecie.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba i że skomentujecie.
Bardzo łatwo pisało mi się epilog i mimo wszystko, mam nadzieję, że #TeamPiotrek mnie nie udusi, bo w końcu chyba chcecie kolejne opowiadanie? W głębi duszy modlę się, by tak było.
Żegnamy się na krótko. Nie zapomnijcie o mnie.
Do następnego, Zuza.