Chciałbym być sobą. Przy Tobie sobą chciałbym być...
WTOREK
Około siódmej dwadzieścia do mojego pokoju wpadła Melka, krzycząc przeraźliwie i wskakując na moje łóżko. Ledwo przytomna, bo kto byłby przytomny po sześciu godzinach snu?, usiadłam na materacu i spojrzałam na nią pytająco.
Jej włosy żyły własnym życiem, oczy były wystraszone, a wargi przygryzała tak mocno, że obawiałam się, iż zaraz tryśnie z nich krew. Kolana podciągnęła mocno pod brodę i oplotła je swoimi chudymi, długimi rękoma, jak liną marynarską.
- Co się stało? - Spytałam zachrypnięta.
- Pająk - wydukała.
Wstałam z łóżka, głośno wzdychając.
- Drugi dzień! Drugi dzień! - Piszczała radośnie moja przyjaciółka, podrygując u mego boku, jak piłeczka kauczukowa.
- Zrozumiałam. To znaczy, nie zrozumiałam, bo nie mam zielonego pojęcia od czego, lub do czego, liczysz, ale dotarło do mnie, że to drugi dzień - pokiwałam głową. - Dziecko drogie, uspokój się.
Posłała mi karcące spojrzenie, a ja przytrzymałam trochę jej ramiona, żeby zniwelować to dygotanie. Nie podziałało. Człowiek na baterie!
- Pamiętasz nasz zakład?
- Tak - odpowiedziałam wolno, kiwając głową.
- Dzień drugi - wypowiedziała dokładnie i zbyt dosadnie.
Doznałam olśnienia. Mało brakowało, a potrzebna byłaby żarówka, jak w Zaczarowanym Ołówku.
- Kto? - Spytałam ostro.
- A kogo wczoraj zabawiałaś przy herbatce?
- Żadne zabawiałaś i żartujesz? - Warknęłam na nią.
Zrobiło mi się trochę głupio, ale zasłużyła.
- Piotrek? Serio?
- Dlaczego nie? Wolny. Powiedziałam ci, że to będzie facet, któremu ulegniesz - puściła mi oko. - Jest siatkarzem. Już niewiele mu brakuje!
- Och, daruj sobie! - Wywróciłam oczyma.
- Dziewczyno, a Kądziu?
- Michał to kolega z dzieciństwa.
- Tak, tak, a cnotę stracił z piłką od plażówki - prychnęła.
- Melka - zaśmiałam się. - Cóż za spostrzegawczość - to było ironiczne. - Skąd wiesz, że byłam jego pierwszą? Hm?
- Miał wtedy siedemnaście lat! Wątpię, żeby był z niego, aż taki Szybki Bill.
Zrobiła minę niczym Mariolka z kabaretu Paranienormalnych.
- Dobra, przestańmy obgadywać Miśka - westchnęłam.
- Musiał być dobry.
- Co?
Dotarło do mnie, co ma na myśli.
- Przestań! - Walnęłam ją. - Zboczeniec.
- Ej - wycelowała we mnie swoim długim, szczupłym palcem, zakończonym, pomalowanym na niebiesko, paznokciem. - Dalej mówisz na niego Misiek.
- To zdrobnienie jego imienia. Tak, jak twojego to Melka. Ogarnij.
- Ale on też był siatkarzem! - Próbowała.
- Nadal nim jest - uśmiechnęłam się cynicznie.
- Nadal masz do niego słabość, ale to już niedługo.
Wykłady mijały mi potwornie długo, wręcz ślamazarnie. Przyznam, że bardziej emocjonujący od nich byłby wyścig kamiennych posągów... Wszystkie słowa, wydobywające się z ust wykładowców, wpuszczałam jednym uchem, a wypuszczałam drugim. Cały czas myślałam o tym, co powiedziała mi Amelia. Czy na serio miałam słabość do Kądzioły? Nie. Odpowiedź krótka, zwięzła i na temat. Był moją szczeniacką miłością, kolegą z blokowiska. Pamiętam, jak mnie wkurzał, gdy ciągał mnie za włosy. Krzyczałam na niego w takich momentach niemiłosiernie. Z moich ust wylewały się obelgi i wyzwiska pod jego adresem. Gdy mieliśmy po kilkanaście już lat, po raz pierwszy ten potok bluźnierstw zatrzymał pocałunkiem, a nie rzucaniem patykami. Od tamtego zdarzenia, co jakiś czas, byliśmy parą. Trzymaliśmy się za ręce, kradliśmy sobie całusy w ślepych uliczkach, chodziliśmy na romantyczne spacery po parku w półmroku. Tamte lata wspominam z uśmiechem na twarzy i łzami w oczach. To już nigdy nie wróci. Beztroska, zabawa, proste odpowiedzi i błahe pytania... To wszystko przepadło. To nie legendy rocka, które po paru dekadach nagrywają nową płytę. To czas, którego nie da się cofnąć, ani odzyskać.
Skończyłam zajęcia i z obrazem Miśka, uśmiechającego się do mnie zachęcająco z wyciągniętą ręką, by zabrać moją osobę na przechadzkę, powoli zaczęłam zbierać swoje rzeczy i wychodzić z auli. To były moje ostatnie minuty męki, które podsumowałam słowami Dzięki Bogu.
Wyszłam z uniwersytetu i skierowałam się w stronę mieszkania. Pomyślałam, że po udanym kolokwium (byłam pewna dobrej oceny) zabiorę przyjaciółkę do kina na jakiś ciekawy film. Wyciągnęłam z kieszeni komórkę i przejrzałam recenzje produkcji, które akurat gościły na ekranach rzeszowskiego Multikina. Znalazłam odpowiedni i uśmiechnęłam się. Wyciągnęłam z torebki lustrzanki i założyłam na nos. Słońce świeciło coraz mocniej, a ja wcale nie żałowałam, że mam na sobie jeansowe szorty i niebieską bokserkę z koronką na plecach.
- Lena! - Usłyszałam za sobą męski głos. - Lena!
Zatrzymałam się gwałtownie (miałam wrażenie, że podeszwy moich adidasów zapiszczały) i poczułam, jak ktoś wpada na mnie z impetem. Prawie że straciłam równowagę.
- Przepraszam. Nie zauważyłem, kiedy stanęłaś - wymamrotał Pit, przeczesując z zakłopotaniem dłonią swoją czuprynę.
- Nic się nie stało. Mogę ci w czymś pomóc? - Spytałam, uśmiechając się lekko.
- Właściwie nie, chociaż miałem się spytać, czy nie wybierzesz się ze mną do kina.
- Mela cię przysłała?
- Co? - Spytał zdezorientowany.
- Pytam, czy...
- Wiem, o co zapytałaś. Nie. Sam przyszedłem i od wczorajszej wizyty w waszym mieszkaniu z nią nie rozmawiałem.
- Skąd wiedziałeś, że tu będę? - Spytałam, ot tak.
- Nie wiedziałem. Przechodziłem tędy. Minąłem cię i po chwili zorientowałem się, że to ty, więc zawróciłem. Na szczęście nie było za późno - uśmiechnął się.
- Tak.
- Co tak?
Czy tylko ja byłam taka roztrzepana, czy on aż tak nierozgarnięty? Normalnie stawiałabym na siebie, ale teraz nie mam pewności.
- Tak, pójdę z tobą do kina.
- Super! Sprawdzałem seanse. Lubisz sensację?
- Jasne - potwierdziłam.
- Okay. Wpadnę po ciebie o - zastanowił się - siódmej. Pasuje?
- Pasuje - pokiwałam głową.
- Oczywiście potem odwiozę cię z powrotem - uprzedził.
Chyba uprzedził...
- Nie pozwolę, żebyś się szwendała po Rzeszowie późnym wieczorem.
- Jesteś perfekcjonistą? - Zaśmiałam się.
- Na boisku chciałbym nim być, a w życiu... No cóż, staram się.
- Szkoda czasu - stwierdziłam. - Nie staraj się, to nigdy nie wychodzi - wzruszyłam ramionami. - Z resztą, roztrzepani ludzie są bardziej intrygujący. Do siódmej - uśmiechnęłam się i odwróciłam.
Idąc powoli przed siebie, usłyszałam ciche i niepewne Cześć. Jaki on jest uroczy!
Weszłam do mieszkania. W środku była już moja współlokatorka. Zdjęłam adidasy i podreptałam przed telewizor, gdzie czekała Melka. Znałyśmy się, jak łyse konie. Zawsze tam na mnie czekała, gdy szłam na randkę, choć nie wiem, czy to była randka.
- Opowiadaj - wręcz zażądała.
Postanowiłam zaspokoić jej ciekawość.
- Pit zaapelował się, że to on stawia bilety - pokiwała głową z uznaniem. - Jak powiedziałam, że zapłacę za swoje nachos'y to próbował zaprotestować, ale zrezygnował, gdy posłałam mu karcące spojrzenie.
- Darmowa wałówka, dziewczyno!
- Możesz mi nie przerywać? - Mruknęłam. - Dziękuję. Nie chcę go naciągać. Kupiliśmy sobie po nachos'ach i dużą colę na spółę. Całej nie dałabym rady. Film był sensacyjno-kryminalny. Bardzo ciekawy i pełen różnych efektów, które robiły na mnie ogromne wrażenie. Po rozmowie, którą odbyliśmy w jego samochodzie, dowiedziałam się, że on też był nimi zachwycony. Po seansie zaprowadził mnie do auta. Non stop towarzyszył nam śmiech. Może przesadziliśmy z kofeiną? - Zamyśliłam się. - W każdym razie - wróciłam do rzeczywistości - jak na dżentelmena przystało, otworzył mi drzwi, poczekał aż wsiądę, zamknął je i zajął miejsce obok.
- Jak w amerykańskim filmie! - Westchnęła z zazdrością.
- Nie przerywaj mi! Co ja... A właśnie! Po drodze, na moją prośbę, opowiadał mi o treningach i zgrupowaniach kadry. Mieliśmy na to mnóstwo czasu, bo wpakowaliśmy się w korek. Nie wiem, co mnie bardziej fascynowało: efekty filmowe czy sposób w jaki opowiadał i co opowiadał. Zrobiło mi się zimno, więc dał mi swoją klubową bluzę, która leżała na tylnym siedzeniu. Kurde, zapomniałam mu ją oddać - wybąkałam, patrząc na soviackie logo na swojej piersi.
- Jak się pożegnaliście? - Spytała zaintrygowana.
- Piter wysiadł z samochodu, otworzył mi drzwi. Miał czystą furę (sam przyznał, że popołudniu był na myjni), więc oparłam się o nią. Stanął naprzeciw mnie. Chyba był trochę speszony. Podziękowałam mu za miły wieczór, pośmialiśmy się jeszcze przez moment, przytuliłam go i powiedziałam, że już dam sobie radę. Zatrzymał mnie jeszcze pod klatką i wymieniliśmy się numerami. Nie wiem, czy nie zauważył, że dalej mam jego bluzę, czy nie chciał tego zauważyć. W każdym razie, było miło - podsumowałam.
- Do niczego nie doszło?
- Do niczego - potwierdziłam.
- Czujesz coś do niego?
- Polubiłam go, ale nic więcej - wyznałam szczerze.
- Dziewczyno, ale ty jesteś uparta!
- Oporna - poprawiłam ją.
- Oj, na jedno wychodzi! Strasznie trudno będzie ci wybić z głowy Kądziołę - powiedziała zrezygnowana.
- Jasne - potwierdziłam.
- Okay. Wpadnę po ciebie o - zastanowił się - siódmej. Pasuje?
- Pasuje - pokiwałam głową.
- Oczywiście potem odwiozę cię z powrotem - uprzedził.
Chyba uprzedził...
- Nie pozwolę, żebyś się szwendała po Rzeszowie późnym wieczorem.
- Jesteś perfekcjonistą? - Zaśmiałam się.
- Na boisku chciałbym nim być, a w życiu... No cóż, staram się.
- Szkoda czasu - stwierdziłam. - Nie staraj się, to nigdy nie wychodzi - wzruszyłam ramionami. - Z resztą, roztrzepani ludzie są bardziej intrygujący. Do siódmej - uśmiechnęłam się i odwróciłam.
Idąc powoli przed siebie, usłyszałam ciche i niepewne Cześć. Jaki on jest uroczy!
Weszłam do mieszkania. W środku była już moja współlokatorka. Zdjęłam adidasy i podreptałam przed telewizor, gdzie czekała Melka. Znałyśmy się, jak łyse konie. Zawsze tam na mnie czekała, gdy szłam na randkę, choć nie wiem, czy to była randka.
- Opowiadaj - wręcz zażądała.
Postanowiłam zaspokoić jej ciekawość.
- Pit zaapelował się, że to on stawia bilety - pokiwała głową z uznaniem. - Jak powiedziałam, że zapłacę za swoje nachos'y to próbował zaprotestować, ale zrezygnował, gdy posłałam mu karcące spojrzenie.
- Darmowa wałówka, dziewczyno!
- Możesz mi nie przerywać? - Mruknęłam. - Dziękuję. Nie chcę go naciągać. Kupiliśmy sobie po nachos'ach i dużą colę na spółę. Całej nie dałabym rady. Film był sensacyjno-kryminalny. Bardzo ciekawy i pełen różnych efektów, które robiły na mnie ogromne wrażenie. Po rozmowie, którą odbyliśmy w jego samochodzie, dowiedziałam się, że on też był nimi zachwycony. Po seansie zaprowadził mnie do auta. Non stop towarzyszył nam śmiech. Może przesadziliśmy z kofeiną? - Zamyśliłam się. - W każdym razie - wróciłam do rzeczywistości - jak na dżentelmena przystało, otworzył mi drzwi, poczekał aż wsiądę, zamknął je i zajął miejsce obok.
- Jak w amerykańskim filmie! - Westchnęła z zazdrością.
- Nie przerywaj mi! Co ja... A właśnie! Po drodze, na moją prośbę, opowiadał mi o treningach i zgrupowaniach kadry. Mieliśmy na to mnóstwo czasu, bo wpakowaliśmy się w korek. Nie wiem, co mnie bardziej fascynowało: efekty filmowe czy sposób w jaki opowiadał i co opowiadał. Zrobiło mi się zimno, więc dał mi swoją klubową bluzę, która leżała na tylnym siedzeniu. Kurde, zapomniałam mu ją oddać - wybąkałam, patrząc na soviackie logo na swojej piersi.
- Jak się pożegnaliście? - Spytała zaintrygowana.
- Piter wysiadł z samochodu, otworzył mi drzwi. Miał czystą furę (sam przyznał, że popołudniu był na myjni), więc oparłam się o nią. Stanął naprzeciw mnie. Chyba był trochę speszony. Podziękowałam mu za miły wieczór, pośmialiśmy się jeszcze przez moment, przytuliłam go i powiedziałam, że już dam sobie radę. Zatrzymał mnie jeszcze pod klatką i wymieniliśmy się numerami. Nie wiem, czy nie zauważył, że dalej mam jego bluzę, czy nie chciał tego zauważyć. W każdym razie, było miło - podsumowałam.
- Do niczego nie doszło?
- Do niczego - potwierdziłam.
- Czujesz coś do niego?
- Polubiłam go, ale nic więcej - wyznałam szczerze.
- Dziewczyno, ale ty jesteś uparta!
- Oporna - poprawiłam ją.
- Oj, na jedno wychodzi! Strasznie trudno będzie ci wybić z głowy Kądziołę - powiedziała zrezygnowana.
Od autora:
Nie wiem, co tu napisać... Wylałabym tu swoje żale, ale to byłoby takie standardowe i nudne... A ja chyba taka nie jestem. Chyba. Niewiele z Was, a tak na prawdę tylko jedna osoba, zna mnie poza Internetem i miała okazję zamienić ze mną parę słów twarzą w twarz. Dzięki, Asiek.
Małe nawiązanie do Kądzioły w tym rozdziale. Trochę wyjaśnia i mam nadzieję intryguje. Czekajcie na więcej, bo sądzę, że warto. Oby.
Sprawa numer jeden z końca zeszłego tygodnia: NOWE KOSZULKI SKRY!
Wiecie, hotki sikają (w tym Karol i ja :D). Powalili wszystkich na łopatki! Totaaaaaaaaaal!
Pierwsze wrażenie było niesamowite! Leżysz i kwiczysz. Nie wiesz, co ze sobą zrobić.
POZA TYM ARGENTYŃSKIE ZACIĄGI BEŁCHATOWIAN MNIE PRZERAŻAJĄ xD
Te zdjęcia z restauracji... Ach, cóż za artyści :D
POZA TYM ARGENTYŃSKIE ZACIĄGI BEŁCHATOWIAN MNIE PRZERAŻAJĄ xD
Te zdjęcia z restauracji... Ach, cóż za artyści :D
KUBAK TATUSIEM!
No to, kurwa, jakiś płodny zeszły tydzień był, haha. Gratulacje dla Moniki i Michała :D Kto następny? Może Arek Wlazły doczeka się rodzeństwa? :D
Nie będę więcej pisać, bo nie mam czego. Zero weny. Zero dopracowania, którego (nie wiem, jakim cudem) dopatrzyła się Judyta.
Możecie na mnie mówić 'Aleksowaa' albo po prostu 'Zuza'.
Pozdro600.
Dzieje się :> Nie zawiodłaś mnie :D W końcu czytam to chętniej niż lekturę z nagrodami nobla, to o czymś świadczy, ejj? :D Teraz tylko czekam do następnego rozdziału ♥
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: jakie zero dopracowania? JAKIE?! Być może przychodzi Ci tak naturalnie, że piszesz takie głupoty. Więcej bez takich gadek :D
OdpowiedzUsuńRozdział majstersztyk, co nowy, to lepszy, zadziwiasz mnie :) Zaintrygowałaś mnie tym Kądziołą, jestem ciekawa, co kryje się pod jego osobą w głowie Leny. Mam nadzieję, że niedługo objaśni mi się to jeszcze bardziej.
Piter jest przeuroczy, jak kilkuletni, a jednak dwumetrowy chłopczyk. Coś mi się wydaje, że w niedługim czasie Melka będzie mogła święcić triumfy, ale znając Ciebie- to nie jest wcale takie oczywiste i jeszcze dużo się tu wydarzy. I to właśnie uwielbiam!
Przesyłam wirtualne uściski i czekam na kolejny! :*
Potrafisz człowieka zaskoczyć. Niby randka niby nie. Wyglądało jak spotkanie przyjaciół. Melka zawsze chce wszystko wiedzieć. może to właśnie Piter magdzie się przełamać. Widać, że wypad do kina był udany :)
OdpowiedzUsuńnie wiem nawet co napisać. bardzo mi się podoba! jest strasznie ciekawie i intrygująco!
OdpowiedzUsuńWidzę, że się rozkręca... :)
OdpowiedzUsuńPit dżentelmen... jak mało takich facetów na tym świecie!
Mam wrażenie, że z Kądziem coś jeszcze namieszasz, więc czekam niecierpliwie. :)
Pozdrawiam, @cieplo_zimno
Azaliż na początku chciałabym cię bardzo przeprosić (doceń to!) za mą zwłokę. Niestety, fizyka, chemia i matma mną zawładnęły, przyciskając mą zagubioną duszę do ściany. Także wybacz, siostro. To ich wina!
OdpowiedzUsuńA po drugie, to ty też wspominasz te nasze zajebiste dwa spotkania na ERGO? <3 Bo ja tak. To było mega, nigdy tego nie zapomnę. I to ''dzień dobry" o 23...
A co do rozdziału to za wiele powiedzieć nie mogę, wszystko się rozkręca, Pit szaleje, jakieś tam wspomnienie Kądzioły... No ciekawie jest, nie zaprzeczę. ALE KURNA, WEŹ DŁUŻSZE ROZDZIAŁY PISZ! :c (powiedziała ta, co długie wywody pisze xD)
Piotr tu zawojuje, oj zawojuje. I ja na to czekam niecierpliwie :)
DAWKA TUMBLR'A co by za nudno nie było.
pozdrawiam z podłogi. Marcinie, jak mogłeś!
http://25.media.tumblr.com/c01d8186ef59f9f01d84b5f83a0ebc89/tumblr_mka1ig6mom1qcaulno1_500.gif
Matko Bosko bełchatowsko!
http://25.media.tumblr.com/1f2deeabe2622aeca985394d7f7be554/tumblr_muli6iSLAL1sp2bw6o1_400.jpg
Piotrze, nie szalej.
http://25.media.tumblr.com/2308a2643fee0b71ca1fab0370adf1b8/tumblr_mtzz1m1KS71sc28u6o2_250.gif
Pawle, co sądzisz o PŁODNYM TYGODNIU?
http://25.media.tumblr.com/b2b09f1e67163b02fcf6b0ad1f84889f/tumblr_mtuaecLG631qjb1kgo2_250.gif
Bartek, czy Natalia jest w ciąży? xD
http://25.media.tumblr.com/2799297b042b4bae6f8242b774f664b1/tumblr_mtqks0pg6W1si09fvo1_500.gif
No to trzym się siostra, big hug, te sprawy. <3
http://25.media.tumblr.com/6e866203f757856fe60e79a01eec26fd/tumblr_mtfdqeXyeE1qjb1kgo8_250.gif
Czekam na dalszy rozwoj sytuacji bo myślę , ze jeszcze dużo pokomplikujesz w tej historii. Jak narazie muszę przyznać , że opowiadanie przypadło mi do gustu. Przy okazji zapraszam Cię do siebie na jestes-wszystkim-czego-potrzebuje.blogspot.com . Głównym bohaterem mojej historii jest Andrzej Wrona . Buziaki
OdpowiedzUsuń