sobota, 2 listopada 2013

Dzień piąty

Zostań, poukładaj mi sny,
Jeden z nich na pewno to My...


PIĄTEK

   Obudziło mnie skrzypienie nadmuchiwanego materaca. Odchyliłam lekko powieki. Poraziło mnie światło słoneczne, przebijające się przez żywo-pomarańczową roletę. Michał siedział po turecku, przecierał oczy i przeczesywał ręką rozczochrane, kasztanowe włosy. Spojrzałam na niego, przymykając jeden narząd wzroku, ponieważ światło było cholernie upierdliwe. Przyjaciel posłał mi serdeczny uśmiech i pomachał na powitanie. Mruknęłam coś pod nosem i uniosłam kąciki ust ku górze. Wpatrywał się we mnie, jego wzrok błądził po moich odsłoniętych nagich nogach i brzuchu. Koszulka, w której spałam, podwinęła się aż do sportowego topu, spoczywającego na górnej części mojego tułowia. Zaklęłam pod nosem i poprawiłam ciuch. Kądziu wydał z siebie pomruk niezadowolenia, ale próbowałam to zignorować. Po chwili materac mojego łóżka cicho zaprotestował, wyczuwając dodatkowe obciążenie. Misiek przytulił mnie mocno i pocałował w skroń. Zerknęłam na zegarek stojący na stoliku obok. Miałam jeszcze parę godzin. Dziś zajęcia zaczynałam po południu. Ponoć na jednym z wykładów miała zostać puszczona lista, więc powinnam się stawić na wszystkich. Przeklęte sprawdzanie obecności.
   Chwilę rozmawialiśmy o siatkówce plażowej, szczególnie o moich treningach, które byłam wręcz zmuszona zakończyć. Tęsknię za tym. Za adrenaliną, piłką, piaskiem pod stopami, szacunkiem do przeciwnika, towarzyszką u boku, ustawianiem bloku, wystawą, atakiem, zagrywką, zarówno flotową, jak i z wyskoku, dokładnym przyjęciem i hektolitrami dumnie wylanego potu. Piękny sport pełen walki, poświęcenia, siły i nieskazitelnej techniki, a także błędów. Cieszyło mnie to, że przy braku tematów zawsze mogliśmy wrócić do siatkówki. To nas łączyło, łączy i będzie łączyć. Oboje ją kochamy ponad życie, szkoda tylko, że nie jest dane mi być zawodnikiem. Już nie.
   Kolejną myślą przewodnią naszej rozmowy był powrót Miśka do rodzinnego domu, Zadecydował, że wyjedzie dziś, a dokładniej jeszcze przed moimi pierwszymi zajęciami. Było mi trochę przykro. Najchętniej siedziałabym z nim całymi dniami i rozmawiała o niczym.

   Nawet nie spostrzegłam, kiedy znów udałam się w objęcia Morfeusza. Słuchając wersji Michała, a raczej w nią wierząc, zaczął tak przynudzać, że odleciałam. Nie do końca przekonuje mnie ta wersja wydarzeń, ale on jest uparty, jak osioł i jeśli się z nim nie zgadzasz, umarłeś w butach. I to kamiennych.
   Zwlekłam się z łóżka i udałam do łazienki. Potwornie bolały mnie plecy, czego nie dało się, ot tak, zignorować. Przydałby się masaż, porządny masaż. Muszę uśmiechnąć się do sztabu soviaków, przecież powinni znać jakiegoś dobrego masażystę.
   Po wyjściu z toalety czekało już na mnie śniadanie. Jajecznica z grzankami. Misiek był świetnym kucharzem. Usiadłam przy małym stoliku w kuchni. Zajął miejsce na przeciw mnie.
- Mela też je? - Spytał, zanim zabrał się za pochłonięcie, pysznie wyglądającej, zawartości talerza.
- Nie. Jest już na zajęciach - przełknęłam kęs. - Jeśli się na nie udała.
- Chyba jednak jej nie ma - zauważył.
- Zapewne. Miło, że o niej pamiętasz - dodałam z radością.
- Powinienem podziękować za komplement - uśmiechnął się. - Tak mi się zdaje. Dziękuję.
- Nie ma za co.
   Resztę posiłku spożyliśmy w ciszy. Zakłócał ją tylko nieustanny brzdęk sztućców.
- Było pyszne. Kto zmywa?
- Zaczynało się tak pięknie i już musiałaś to zepsuć? - Jęknął boleśnie.
- Przepraszam. Ja pozmywam. W końcu jesteś moim gościem.
   Wstałam z krzesła, zebrałam talerze i włożyłam je do zlewu. Wydałam z siebie cichy pomruk niezadowolenia i zaczęłam doprowadzać naczynia do czystości. Gdy zakręcałam wodę, Kądzioła stanął za mną i objął mnie w pasie.
- Puść mnie - powiedziałam, odwracając się do niego przodem.
- Dlaczego? - Spytał urażony, ale nie poluzował uścisku. - Dlaczego mnie odtrącasz?
- Bo to nie ma sensu, Michał. My jako para - westchnęłam głośno - to przeszłość. Nie ma sensu, reaktywacja tego... Czegoś.
- Jesteś pewna? - Jego oczy przepełniała nadzieja.
- Jestem pewna - rzekłam spokojnie. - Puść mnie.
   Wykonał polecenie. Minęłam go, ukradkiem kierując swój wzrok w jego stronę. Stał tam, gdzie wcześniej, z lekko opuszczoną głową. Moje serce rozpadło się na tysiące kawałeczków. Skrzywdziłam go. Skrzywdziłam go, jak ostatnia suka. Czułam się okropnie. Kochałam go, ale nie pragnęłam. Dusiłabym się w tym związku, nie byłabym szczęśliwa, a tym samym unieszczęśliwiałabym jego. A może pozory? Może właśnie próbuję oszukać siebie i swoje uczucia?
- Przepraszam. To nie ma sensu - wyszeptałam i ruszyłam do sypialni.
   Opadłam na łóżko i, z niekrytą niechęcią, poczęłam pakować torbę na zajęcia. Parę zeszytów, dwa długopisy, chusteczki i parę innych przedmiotów. Wyszłam z pokoju i udałam się z powrotem do kuchni po wodę.
   Kądziu siedział przy stoliku.
- Przepraszam - powiedziałam, biorąc z blatu jedną z butelek i siadając na przeciw siatkarza.
- Jest okay. Rozumiem twoje obawy. Już nie będę naciskał. To było nie fair z mojej strony. Moje zachowanie było karygodne... Co ja mówię? Ona nadal jest karygodne. Nie ty powinnaś przepraszać - pokręcił głową. - Przepraszam.
- Byłam wredna. Zasłużyłeś na te przeprosiny. Wiem, że to, co teraz powiem, będzie nie na miejscu, zważywszy na wcześniejszą sytuację, ale jest mi wręcz smutno z powodu twojego wyjazdu.
- Tak będzie lepiej - zauważył.
- Zapewne masz rację - potwierdziłam.
- Mogę cię przytulić? - Spytał nieoczekiwanie.
   Spojrzałam na niego niepewnie i powoli skinęłam głową. Michał wstał i stanął za mną, oplatając mi ręce wokół szyi. Uśmiechnęłam się i potarłam dłonią jego przedramię.

- Panno Janowicz! Proszę uważać - rzekł wykładowca, przyłapując mnie na grzebaniu w telefonie.
- Oczywiście. Przepraszam - odparłam bez większej skruchy, chowając lepiej komórkę.
    Stary dziad, pomyślałam. Gdyby nie przynudzał to bym nie siedziała na Facebook'u i nie oglądała zdjęć Asseco Resovi z poprzedniego meczu.
- Panno Janowicz! Nazwisko nie upoważnia pani do takich zachowań, jak ignorowanie moich poleceń!
- Dobrze, dobrze - zablokowałam telefon i położyłam na ławce przede mną. - Jest pan zadowolony?
- Teraz tak. Niech pani uważa.
   Stary, bardzo wkurzający dziad. Czemu on jest taki cięty? Życie intymne mu się nie układa?
   Tak dla wyjaśnienia, Jerzy Janowicz to moja rodzina, a dokładniej kuzyn, ale z wyglądu nie jesteśmy do siebie podobni. Choć charakterami nie jest nam daleko. Oboje, jak się na coś nastawimy to trudno nam zmienić horyzonty. Nie spotykamy się zbyt często na tryb życia Jerzyka, ale, gdy już znajdziemy trochę czasu, odbijamy razem piłkę, lub wymachujemy rakietą, przegadując długie godziny. Nie ma między nami jakiś poważnych konfliktów, zawsze się wspieramy. Wysyłam mu zawsze krótkie SMSy po wygranych meczach i szlemach. Australian Open, Wimbledon... Czasami chyba ciesze się bardziej od niego. Dopinguję go na każdych kolejnych szczeblach kariery i wierzę, że za jakiś czas to on znajdzie się na samej górze rankingu ATP World Tour. On chciał namówić mnie na modeling, ale póki co jest zadowolony z moich osiągów uniwersyteckich, a wcześniej siatkarskich.
   Koniec wykładu. Wreszcie wolność. Zabrałam swoje manele i wybiegłam z budynku. Zeskakując z ostatniego schodka, wpadłam na kogoś z impetem. Przeprosiłam i spojrzałam na osobnika, który pojawił się na mojej drodze. Uśmiech, krótki całus w policzek na przywitanie i zaskoczona mina Pita od razu poprawiły mi humor.
- Kawa? - Spytał po dojściu do siebie.
- Gdzie i kiedy? - Powiedziałam w sposób, jakbym entuzjazmem chciała zarazić cały świat.
- Pobliska kawiarnia, za jakieś trzydzieści sekund?
- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się.
   Mimo porannego nieporozumienia z Michałem, jego wyjazdu i wkurzającego profesorka, byłam w dobrym nastroju. Sądzę, że to sprawka Piotrka, a szczególnie jego błysku w oku.
   Przeszliśmy jakieś dziesięć metrów chodnikiem i skręciliśmy w lewo. Pokonaliśmy tak zwaną Zebrę, co wcale nie było takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. O tej porze dnia Rzeszów żył własnym życiem,
   Zajęliśmy miejsca w pogodnie urządzonej kawiarni. Herbaciane brązy i kremy to goszczące tu kolory. Złożyliśmy zamówienie i pozostało nam tylko czekać na jego realizację. W międzyczasie spytałam Pita o jutrzejszy mecz. Nastawienie zespołu do boju z kędzierzyńską grupą i takie tam. Będzie to z pewnością nie mała walka. Zaksa może potraktuje ten finał, jak reważ za ubiegłorocznego Mistrza Polski.
   Mój towarzysz wpadł na głupi pomysł, a mianowicie, że nie będzie przynudzał o Resovi. Jakież było zdziwienie na jego twarzy, gdy powiedziałam mu, że za winą kontuzji, która mnie dopadła, nie jestem osobą walczącą o, na przykład, Mistrzostwo Świata w Starych Jabłonkach. Wyznałam mu również, że ubolewam nad tym każdego dnia, ale niestety czasu cofnąć nie jestem w stanie.
   Życie to labirynt pełen krętych korytarzy i ślepych zaułków. Ono daje popalić i nigdy nie jest usłane płatkami róż. Każdemu trafia się czasami cierń. Z życiem jest, jak z książką. Nawet najpiękniejsza okładka może skrywać najmroczniejszy koszmar.
   Kelnerka podała nam dwie latte macchiato i porcję kruchych ciasteczek z czekoladą.
   Przegadałam z Nowakowskim prawie dwie godziny, co równało się czterem kawom i trzem talerzykom ciastek. Pożegnaliśmy się w dobrych humorach. Nie chciałam, by odprowadzał mnie do mieszkania, a że miał coś jeszcze do załatwienia to lepiej dla mnie. Nie spieszyłam się z powrotem, dlatego tym bardziej cieszył mnie fakt, iż jest dopiero siedemnasta.

Od autora:

Jest! Z małym poślizgiem, ale jest. Przepraszam Was, za to opóźnienie, ale rozumiecie... Wszystkich Świętych spędzone z rodziną. Żarty, śmiech i oglądanie meczu AZS Częstochowy z Efectorem Kielce.

Trochę dużej niż zwykle, ale nie przyzwyczajajcie się.

Z Kądziołą zaczęło się pięknie, skończyło trochę gorzej, ale myślę, że w miarę pozytywnie. Uprzedzam! To nie koniec Michała w tym opowiadaniu. Pojawi się jeszcze nie raz w głowie naszej bohaterki, a fizycznie... Sami zobaczycie.

Zasada: CZYTAM = KOMENTUJĘ nadal obowiązuję. Proszę Was, przestrzegajcie jej, bo to motywuje i dodaje skrzydeł, a jak mam być szczera zacięłam się na jedenastym rozdziale i nie jestem w stanie wydukać nic, co nadawałoby się do tego opowiadania. Pomóżcie!

Zapraszam Was na bohaterów do mojego kolejnego projektu z Mattem Andersonem <kliknij TUTAJ>, który najprawdopodobniej rozpocznie się niedługo po zakończeniu tego bloga. Proszę o Waszą opinię (w postaci komentarza) na temat nowego pomysłu pod notką z aktorami na kolejnym moim "dziele".

Pozdro600, Zuza.

9 komentarzy:

  1. swietny jak zawsze:)
    dobrze ze z Michałem wszystko wyjasnili sobie, moze teraz rozwinie sie z Pitem cos? :)
    ściskam :*
    [three-other-worlds.blogspot.com] (@kiciakk)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle genialny! :)
    Dobrze ,że z Kadziołem już wszystko ok.
    Czekam na dalsze wydarzenia z Pitem w roli głównej :)
    Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Yh, Kądzioła wszedł i wyszedł. No nie, no, miałam nadzieję na cosik więcej, ale cóż. Pit też dobry :D
    Ciekawie się tu dzieje, nie powiem. Ładnie to prowadzisz, Piotr taki typowy, to znaczy taki, jakiego sobie wyobrażam. xD #TypowyPiotrek
    To jak, pozostaje mi tylko czekać na kolejny, siostra. ♥
    Ściskam. :*


    +NASZE ROZMOWY NA GG. ♥
    Dzięki za wszystko, za to, że jesteś i ze mną wytrzymujesz haha.
    W podziękowaniu dla ciebie, speszial for ju:
    http://24.media.tumblr.com/98ce1d1571a7b0430c98486c1983dce2/tumblr_mvjdicHHUU1si09fvo1_500.gif

    wiesz, gdzie mnie szukać. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że nie będziesz mnie zmuszała do katorżniczej tęsknoty za Kądziołą. Bardzo mi się podoba fakt, że pojawi się on "fizycznie", hoho :D
    Pit jest ujmujący i strasznie uroczy, ale Misiek kupił mnie w całości, choć wiem, że to nie on będzie grał w tym opowiadaniu pierwsze skrzypce. Więc powoli muszę i mu zacząć ulegać :>
    Zaskoczył mnie ten wątek z Jerzykiem, super, że go tu dołożyłaś, choćby na te kilka zdań, bo uwielbiam tego gościa i myślę, że za kilka lat będzie wieeelkim tenisistą :) Już jest niemałym!
    Ściskam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział boski. Kurczę powiem Ci, że mnie Kądzioła kupił po całości i cholernie mi będzie go brakować w tym opowiadaniu i mam nadzieję, że pojawi się tu jeszcze nie raz fizycznie. Piotrek też jest uroczy no bo w końcu to Piotrek ale Kądzioła ma to coś co mnie do niego ciągnie w tym opowiadaniu. Pozdrawiam, czekam na więcej i zapraszam do mnie.
    volleyball-lost-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Też chcę mieć Janowicza jako kuzyna, czoo. ;_; Kądzioła jest tu meeega ujmujący, ale jednak Piotrek ma u mnie o kilka plusów więcej. :)) Świetny, jak zawsze.

    Skleroza nie boli. ♥

    @pozdrawiam_

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej. Ale z Miśkiem to trafiłaś! Do kogo jak do kogo ale do niego mam słabość... No i nawet pojawił się Jerzyk. Nic tylko skakać pod same niebo!

    Nadrobiłam (w końcu...) i byłabym ci wdzięczna gdybyś mnie informowała.

    + nie wiem czy to zbędne ale zapraszam do siebie na nowe wpisy.

    Pozdrawiam
    Camilla. :*

    OdpowiedzUsuń