Jeśli chcesz być szanowanym,
Szanuj innych.
SOBOTA
Stałam przed lustrem, przyglądając się spoczywającej na mnie biało-czerwonej, pasiastej koszulce. Obrysowałam palcem jedynkę znajdującą się na mojej klatce piersiowej. Cieszyłam się z tego, że Piotrek obudził mnie o siódmej, mimo mojego bulwersu, gdy otwierałam mu drzwi. Inną sprawą jest to, że na Nowakowskiego nie da się gniewać, szczególnie, jeśli stoi przed tobą z uśmiechem i małym ekwipunkiem, który potem okazuje się klubowym t-shirtem. Sprawił mi tym masę radości. Podziękowałam mu zawiśnięciem na szyi i krótkim całusem w policzek. Miałam wrażenie, że to poprawiło mu humor, który i tak był już dobry.
Kąciki moich ust poszybowały ku górze na samo wspomnienie zadowolonej, prze-szczęśliwej twarzy Pita. Odetchnęłam głęboko, poprawiłam jeansowe spodenki i wyszłam z sypialni.
W korytarzu wpadłam na Melkę.
- O kurde! Świetna koszulka! Czemu wcześniej mi jej nie pokazałaś? - Spytała, robiąc groźną minę i dźgając mnie palcem w mostek.
- Miałam cię budzić o siódmej? Wiesz, chciałam dożyć tego meczu - zaśmiałam się.
- Och, aż tak wcześnie cię obudził? - Jęknęła.
- Też w to nie wierzyłam. Nie masz pojęcia, jak się na niego wkurzyłam za tą pobudkę.
- Domyślam się - przyznała - a potem dostałaś koszulkę.
- Nie. Potem zobaczyłam smutek w jego oczach, bo zapewne spodziewał się radosnego powitania, a nie zrugania za to, że mnie obudził. Miał tyle szczęścia, że później z łatwością odpłynęłam - stwierdziłam.
- Ej, bo zaraz mi tu odpłyniesz w marzenia o Cichym Picie! Zakładaj buty i wychodzimy - popchnęła mnie lekko... Prosto w półkę na obuwie. - Kurczę! Przepraszam - odpowiedziała na mój jęk bólu.
- Nic się nie stało - potarłam obolałe kolano. - Będzie dobrze.
- Jeszcze raz przepraszam - powiedziała przejęta.
- Wyluzuj.
Założyłam białe balerinki i przekroczyłam próg mieszkania.
Na hali było jeszcze pusto. Jedynie na boisku, co jakiś czas, pokazywał się trener Kowal, pomijając mężczyzn rozstawiających sprzęt elektroniczny. Operatorzy kamer, statystycy, technicy oświetlenia i nagłośnienia. Swoje miejsca zajmowali już komentatorzy: Wojciech Drzyzga i Tomasz Swędrowski. Przed oczami śmignął mi Łukasz Kadziewicz. Co on tu robi? Kadziu, prawdziwy obieżyświat, aktualnie bardziej obieżykraj.
Zajęłyśmy z Amelią miejsca, które zanotowane były na naszych biletach. Sektor prawie przy bandach reklamowych, pierwszy rząd. Bardzo dobry widok.
Na boisko wyszli gospodarze z kapitanem na czele. Byłyśmy jedynymi osobami na trybunach, więc łatwo było nas zauważyć. Piotrek pomachał mi z uśmiechem na twarzy.
- Coś się kroi - szepnęła mi na ucho przyjaciółka.
Posłałam jej groźne spojrzenie i obdarowałam ją mocnym szturchnięciem łokciem... Między żebra.
- To bolało - zamarudziła, a następnie zrobiła minę zbitego psa. - Jak możesz.
- A jednak - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Soviacy zaczęli rozgrzewkę. Najpierw rozbieganie na tylnym aucie, następnie rozciąganie indywidualne, a na koniec zagrywka, przyjęcie, atak i wystawa.
Przy reklamach stały tłumy napalonych hotek, które, gdyby nie przeszkody i ochroniarze, zapewne już znajdowałyby się na plecach zawodników obu drużyn. Szczególnie zagrożeni pewnie byliby Penczev i Kooy. Współczucie dla nich, zważając na ewentualne kolejki po autografy i zdjęcia.
Z kolei za nami siedziały dwie dziewczyny, na oko gimnazjalistki lub wczesne licealistki, rozmawiające o technice gospodarzy i pokaźnym zasięgu Nowakowskiego. Pewnie należały do tych prawdziwych kibiców, a nie sezonowców, którzy co roku zmieniają ulubiony klub. Żenada.
Jedna z nich poklepała mnie w ramię.
- Cześć, jestem Anka. Fajna koszulka. Oryginalna?
Zaskoczyła mnie jej uprzejmość. Nie pytała złośliwie, a jej głos nie był przepełniony zazdrością. Zadałą to pytanie, ot tak, z ciekawości.
- Cześć, mam na imię Lena - podałam jej dłoń. To moja przyjaciółka, Mela - wskazałam na towarzyszkę. - Koszulka oryginalna - potwierdziłam. - A twoja?
- Też. Dostałam od Achrema - uniosła kąciki ust. - Ty swoją kupowałaś?
- Nie. Prezent od Pita - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Oboje są świetnymi siatkarzami - stwierdziła.
- Racja - zgodziłam się.
- Już się zaczyna - powiedziała podekscytowana Amelia, trącając mnie w ramię.
- Miłego meczu.
- Dziękuję. Wzajemnie - posłała mi uśmiech.
Na boisko wbiegły szóstki obu drużyn. Zero zaskoczenia. Konar, Perła, Fabian, Penczev, Nowakowski, Achrem i Igła na libero, a w Zaksie: Witczak, Możdżok, Guma, Kooy, Gladyr, Ruciak i na libero Gato.
Zaczynają goście. Zagrywa Rucy, jak na Papcia przystało serwis atomowy, jednakże Aleh przyjmuje piłkę ze spokojem i dokładnością. Fabian robi krok w lewo pod siatką i wystawia przesuniętą krótką do Piotrka, którego kryje pojedynczy blok Zaksy. Piter ze swoim godnym pozazdroszczenia zasięgiem, przebija piłkę nad blokiem z taką siłą, że kędzierzynianie nie mają najmniejszych szans na obronę.
Gospodarze cieszą się z pierwszego punktu, a czuję, że to będzie krótki mecz.
Myliłam się. Mecz trwał cztery zażarte sety i tie-breaka. TwieRRdza Rzeszów nie została zdobyta, ale niewiele brakowało, gdyż goście mieli dwa match pionty. Reska z trudem broniła te piłki, ale udało się. Poczekałyśmy z Melką, aż hala opustoszeje i, rozmawiając o dzisiejszym meczu, czułyśmy, że każda sekunda przybliża nas do spotkania z bandą wyrośniętych sportowców.
Podążałam podkarpackim chodnikiem ramię w ramię z niejakim Nowakowskim. Siatkarz stawiał kroki, wpatrując się w swoje czerwono-pomarańczowo-białe Air Maxy i zapewne zastanawiając się nad zabraniem głosu. Nie pałałam chęcią, by tego dokonać, bo mimo ciszy nie czułam się niezręcznie, Miałam wrażenie, że pomruk pojedynczych silników samochodowych, szumu wietrzyku okalającego nasze ciała i skrzypienia podeszew naszego obuwia mówiły same za siebie. Wystarczała mi sama obecność tego dwumetrowca, ponieważ wiedziałam, ba!, byłam przekonana, iż to będzie kolejny miły wieczór zapisany na kartach naszej znajomości.
Pit zabrał mnie na dach jakiegoś bloku. Czekał tam na nas już rozścielony koc i kosz piknikowy pełen najróżniejszych pyszności. Spojrzałam niepewnie na środkowego, a on w odpowiedzi uśmiechnął się delikatnie.
Usadowiliśmy się na grubym materiale. Dzieliły nas centymetry. Jak na moje oko bardzo małe centymetry. O dziwo, nie czułam dyskomfortu. Było to bardzo miłe i chyba podnosiło wskaźnik mojej pewności siebie.
- Sam na to wpadłeś? - Spytałam z ciekawości.
- Poniekąd. Pomysł mój, a wykonanie z pomocą koleżanki z Reski.
- Świetny pomysł - pochwaliłam go i obdarowałam krótkim całusem w policzek.
- Dziękuję - odpowiedział wyraźnie uradowany.
Wpatrywaliśmy się w gwiazdy, rzucaliśmy winogronami, biegając po dachu, wbrew zasadom BHP, i śmialiśmy się do rozpuku. Niebo przysłaniały, co raz liczniejsze, chmury, ale zgodnie stwierdziliśmy, że nie ma się czym martwić.
Po raz kolejny się pomyliłam. Zaskoczyła nas nagła ulewa. Krople deszczu uderzały w nasze ciała, jakby chciały przebić się przez skórę. Uciekaliśmy stamtąd, jak w popłochu. Pit zwinął koc, wrzucił go do koszyka i pociągnął mnie w stronę zejścia na klatkę schodową budynku.
- Przepraszam. Nie tak to miało wyglądać - zaczął się tłumaczyć zaraz po tym, jak znaleźliśmy się w bezpiecznym, suchym miejscu. - Nie dogadałem się z Matką Naturą - zażartował.
Zaśmiałam się i zamknęłam mu usta czułym pocałunkiem, ujmując jego twarz w dłonie.
- Jeny, Piotrek, strasznie cię przepraszam. Nie powinnam być taka wylewna - teraz moja kolej na spowiedź. - To był afekt.
- Serio? Sądzisz, że będę miał pretensje do dziewczyny, bo mnie pocałowała? - Spytał zdziwiony.
- Raczej się przyssała - zauważyłam ze śmiechem. - Po prostu mam wyrzuty sumienia - wyjaśniłam. - Matko, tak szybko? - Zapytałam retorycznie.
- Nie przyssałaś się. Wyobraź sobie, że nie wyglądasz, jak pijawka lub glonojad. Co do sumienia... Moje siedzi cicho.
- Jesteś facetem. Wam poczucie winy nie przypomina o swoim istnieniu - stwierdziłam.
- Chyba nie jestem facetem, bo moje uaktywnia się dość często - zażartował.
- Ja się tu, niemal że, spowiadam, a ty sobie jaja robisz.
- Wyluzuj. Nie gniewam się za ten twój... Jak ty to nazwałaś?
- Afekt - odpowiedziałam szybko.
- Właśnie! Nie gniewam się za ten twój afekt - uśmiechnął się. - Wręcz przeciwnie! To było bardzo miłe.
- Daruj sobie - jęknęłam, kierując się na sam dół budynku.
- Gdzie idziesz? - Spytał zdezorientowany.
- Jak to gdzie? Co ja mieszkania nie mam?
Cóż za ironia!
- Em... Dobrze - odrzekł zakłopotany. - Odwiozę cię.
- Nie, dzięki.
- To chociaż odprowadzę.
- Nie, dzięki - powtórzyłam oschle.
- Nalegam.
- Ale ja nie - powiedziałam dosadnie. - Chcę wrócić sama.
- O tej porze? To niebezpieczne - stwierdził.
- W czasie się nie cofnę, a niebezpieczeństwo mam gdzieś. Bez adrenaliny nie ma życia, Piotruś.
- Jak ci się coś stanie, będę pluł sobie w brodę.
Uparty, jak osioł!
- Trudno. Idę sama. To już ustalone - powiedziałam, napierając palcem na przycisk windy.
- Kto tak postanowił?
- Ja. Tu i teraz - odpowiedziałam, wchodząc do windy.
Drzwi się zamknęły, a za nimi został Piotrek, czyli kolejny facet, którego potraktowałam, jak śmiecia. I wcale nie jest mi z tym dobrze. Czułam się okropnie. Co ze mnie za suka, że tak traktuje innych. Jedyną osobą, która umie nade mną zapanować jest Mela, ale z racji zakładu, nie mogę się do niej zwrócić. Ostatnia deska ratunku zatonęła.
Od autora:
Nie mam czasu się rozpisywać. Przepraszam za błędy, za marny rozdział, choć długi, i pamiętajcie o zasadzie CZYTAM = KOMENTUJĘ.
Pozdro, 600.
Niby smutno, a ja się uśmiecham, bo świetnie piszesz, jejku.
OdpowiedzUsuńNo co więcej pisać? Czekam na następny, weny życzę. :))
@pozdrawiam_
nie mam słów na to u góry bo to GE-NIAL-NE
OdpowiedzUsuńLena, ja Ci coś kiedyś zrobię. Pocałować Piotrka, a potem potraktować go w taki sposób? Jak to mawiają- "będziemy się gniewać", oj będziemy! :(
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że w jakiś sposób to naprawi, bo nie zniosę odtrąconego Nowakowskiego! W jej głowie zapewne panuje teraz uczuciowa burza, ale i po niej wychodzi słońce :) Taką mam przynajmniej nadzieję.
Przepraszam za skromny komentarz, ale ostatnio jak i przy pisaniu opinii, jaki i rozdziału, tworzę same gnioty :( Więc dzisiaj oszczędnie, żeby Cię nie zażenować :D
Ściskam bardzo mocno i czekam z niecierpliwością na kolejny :*
Lena, Lena, Lena, mam ochotę Ci coś zrobić. No kto takie numery odwala, najpierw pocałować a potem coś takiego zrobić no. Eh, jak mu tego nie wytłumaczy w trybie now, to coś jej na prawdę zrobie, oj zrobię.
OdpowiedzUsuńbuziaczki .:*
Święty Panie, Zuza, co ty tu odwaliłaś, to ja nie wiem.
OdpowiedzUsuńTaka sielanka! No taka kurde sielanka (ekhem... coś mi się przypomniało z tym "kurde", ale mniejsza o to xD), a tu na koniec taki pierdzielnik...
Lena, co ty kobiecino robisz, to tego nikt nie ogarnia. Ten pocałunek i w ogóle i już w moich myślach: http://25.media.tumblr.com/43509dfdabb723dbd7660c616df45672/tumblr_mvvbw85FeX1r87i35o1_500.gif
A tu bum. Trzask. Zgrzyt. I dupa. Moja reakcja: http://img.pandawhale.com/81749-Jesse-Pinkman-WHAT-gif-pink-WA-a0go.gif
Niechże się panna ogarnie, bo Piotr taki miły, kochany i skromny, a ta tu wyskakuje z jakimś fochem. :D Mam nadzieję, że się poukłada!
W każdym bądź razie... TEAM PIOTREK ♥
Speszial for ju, TUMBLR, hyhyhy.
Hhahahaha, padłam xD
http://malowana.tumblr.com/image/51388486745
Kiedyś tam pojedziemy!:D
http://25.media.tumblr.com/95599fe4f989b7c35a5cc0fec275bd7e/tumblr_mw1ttxTckq1r87d8yo1_500.jpg
Wczorajszy mecz:
http://media.tumblr.com/7e1563ad5f6ebf7c3b6b51150eb03bfb/tumblr_inline_mw08oh4GNR1rkyu4i.gif
Chomiki!
http://24.media.tumblr.com/14c00b0527a95712eefc941c3d737ed2/tumblr_mvuslgqRBd1rklmcso1_500.jpg
Dobra starczy. xD
trzymaj się siostro. ♥
i wiesz gdzie mnie szukać.
bonus:
http://25.media.tumblr.com/c8f2585bc9d3b7dd8a52eb07b3a5ac4f/tumblr_mw1qb8EeRV1qjb1kgo6_250.gif
PIOTRZE, ZGÓL WĄSA.
świetny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak i całe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://ignasiawresovii.blogspot.com/
Świetny;) zapraszam na http://odzawszenazawsze.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWreszcie mogłam nadrobić! Uwielbiam Twoje opowiadanie, naprawdę świetnie się je czyta. :) Bohaterowie idealnie dobrani, no i akcja. *_* Dzięki za informowanie!
OdpowiedzUsuń